28 kwietnia, w doroczną uroczystość odpustową w Gnieźnie, grupa 11 misjonarek i misjonarzy otrzyma z rąk abp Salvatore Pennacchio, Nuncjusza Apostolskiego w Polsce krzyże misyjne. Dołączą oni do 2004 misjonarzy z Polski, którzy już posługują w 99 krajach świata. do tego wymownego aktu przygowotują się oni poprzez rekolekcje w Domu Misyjnym w Jastrzębiej Górze.
Wręczenie krzyży misyjnych u grobu świętego Wojciecha zapoczątkował św. Jan Paweł II. Ma symboliczną wymowę: misjonarze wzorem św. Wojciecha udadzą się na placówki misyjne, by głosić Ewangelię, dawać świadectwo miłości Boga oraz tworzyć wspólnoty wiary.
– Dla nas jest to okazja do wzmożonej modlitwy o powołania misyjne: kapłańskie, zakonne i świeckie. Kościoły misyjne nadal czekają na misjonarzy, którzy swą modlitwą, praca ewangelizacyjną i sakramentami umocnią je w wierze – mówi bp Jerzy Mazur SVD, przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Misji. – Dziś, gdy widzimy tak wielkie zapotrzebowanie na świętych kapłanów, siostry zakonne i wiernych świeckich, trzeba zmobilizować do modlitwy o powołania zwłaszcza rodziny. To w nich dojrzewają ofiarne i gorliwe powołania – wyjaśnia.
Św. Wojciech głosił Ewangelię na naszych ziemiach i tu poniósł śmierć męczeńską w 997 r. Jan Kanapariusz opisał jego śmierć: „Już przy różowym brzasku dzień wstawał, gdy oni w dalszą ruszyli drogę śpiewem psalmów skracając ją sobie i ciągle wzywając Chrystusa, słodką radość życia. Minąwszy knieje i ostępy dzikich zwierząt, około południa wyszli na polanę. Tam podczas Mszy odprawianej przez Gaudentego, święty mnich przyjął komunię świętą, a po niej, aby ulżyć zmęczeniu spowodowanemu wędrówką, posilił się nieco. I wypowiedziawszy jeden werset oraz następny psalm, wstał z murawy, i zaledwie odszedł na odległość rzuconego kamienia lub wypuszczonej strzały, siadł na ziemi. Tu zmorzył go sen; a ponieważ znużony był długą podróżą, więc całą mocą ogarnął go senny spoczynek. W końcu gdy wszyscy spali, nadbiegli wściekli poganie, rzucili się na nich z wielką gwałtownością i skrępowali wszystkich. Święty Wojciech zaś, stojąc naprzeciw Gaudentego i drugiego brata związanego, rzekł: «Bracia, nie smućcie się! Wiecie, że cierpimy to dla imienia Pana, którego doskonałość ponad wszystkie cnoty, piękność ponad wszelkie osoby, potęga niewypowiedziana, dobroć nadzwyczajna. Cóż bowiem mężniejszego, cóż piękniejszego nad poświęcenie miłego życia najmilszemu Jezusowi?» Z rozwścieczonej zgrai wyskoczył zapalczywy Sicco i z całych sił wywijając ogromnym oszczepem, przebił na wskroś jego serce. Będąc bowiem ofiarnikiem bożków i przywódcą bandy, z obowiązku niejako pierwszą zadał ranę. Następnie zbiegli się wszyscy i wielokrotnie [go] raniąc nasycali swój gniew. Płynie czerwona krew z ran po obu bokach; on stoi modląc się z oczyma i rękami wzniesionymi ku niebu. Tryska obficie szkarłatny strumień, a po wyjęciu włóczni rozwiera się siedem ogromnych ran. [Wojciech] wyciąga uwolnione z więzów ręce na krzyż i pokorne modły śle do Pana o swoje i prześladowców zbawienie. (…) Zbiegli się zewsząd z bronią okrutni barbarzyńcy, z nienasyconą jeszcze wściekłością oderwali od ciała szlachetną głowę i odcięli bezkrwiste członki. Ciało pozostawili na miejscu, głowę wbili na pal i wychwalając swą zbrodnię, wrócili wszyscy z wesołą wrzawą do swoich siedzib. Umęczony był zaś Wojciech, święty i pełen chwały męczennik Chrystusa, 23 kwietnia, za rządów wszechwładnego Ottona Trzeciego, pobożnego i najsławniejszego cesarza, i to w piątek; stało się tak oczywiście dlatego, aby w tym samym dniu, w którym Pan nasz Jezus Chrystus za człowieka, także ten człowiek cierpiał dla swego Boga”.