(…) Moi Drodzy, w takiej sytuacji jakże ważne jest, abyśmy również i my, potrafili oprzeć nasze życie na kamieniu węgielnym, jakim jest słowo Boże, niezmienne od wieków, „żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca”. I myślę, że takie słowo Boże słyszymy właśnie dziś. Jest to fragment Chrystusowego kazania na Górze. Do nas, czyli do misjonarzy albo przygotowujących się do wyjazdu na misje, również do osób odpowiedzialnych za dzieło misyjne Kościoła w Polsce, Chrystus mówi – słyszeliśmy te słowa przed chwilą odczytywane z Ewangelii –: „Kiedy dajesz jałmużnę nie trąb przed sobą jak obłudnicy to czynią w synagogach i na ulicach żeby ich ludzie chwalili. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby się ludziom pokazać, że poszczą”.
Można postawić pytanie: dlaczego Chrystus tak mówi. Otóż, wydaje się, że można powiedzieć dlatego, że wiara bierze się z tego co się słyszy, „a tym, co się słyszy jest słowo Boże”.
Aby nasze misjonarskie słowo było czytelne i rodziło wiarę w sercach braci, nasz przekaz w związku z tym również musi być i jasny i czytelny. W związku z tym głoszone słowo – wszyscy o tym wiemy – musi być potwierdzane przez czyny. Przez naszą misjonarską postawę.
Trzykrotnie w przytoczonych zdaniach – przywołałem je przed chwilą z dzisiejszej Ewangelii – powtarza się termin „obłudnicy”. Kim był obłudnik? To pytanie zdaje się być retoryczne, bo wiemy, że obłudnik to człowiek zakłamany, nieszczery, udający kogoś innego niż w istocie jest. Obłuda jest znakiem wewnętrznego rozdarcia. To, co taki człowiek czyni zewnętrznie nie jest spójne z tym, co przeżywa w swoim wnętrzu. Dlatego z dzisiejszej Ewangelii wynika, że nie należy czynić dobra dla własnej chwały, po to, by być podziwianym przez ludzi. Okazując pomoc drugiemu nie powinienem trąbić przed sobą o tym, w celu zwrócenia uwagi na siebie. Takie postępowanie jest właśnie obłudą. Intencją moja nie jest wówczas niesieniem pomocy potrzebującym, lecz promocją własnej osoby.
Trzeba powiedzieć, że współczesny świat celuje w takim działaniu, w takim zachowaniu, w takim promowaniu siebie nawet przez obłudę. Obłuda to taka postawa, kiedy ktoś sprawia wrażenie, że pomaga drugiemu. Nie chodzi w tym o dobro potrzebującego lecz uznanie dla tego, kto coś daje. Tymczasem ten, który daje nie powinien oczekiwać na uznanie. Jeśli ono będzie – Bóg niech będzie uwielbiony. Jeśli go nie ma mówmy: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy, zrobiliśmy to, co powinniśmy wykonać”.
Moi drodzy, nasza chrześcijańska i misjonarska dobroć, pomaganie innym, powinny być otulone tajemnicą. Tu nasuwa się skojarzenie bardzo biblijne, mianowicie dobroć, dawanie jest podobne do ziarna ukrytego w roli. W ukryciu dobro dojrzewa. Pomnaża się aż do czasu ujawnienia swojego piękna. Bóg, który jest sprawcą dobra w człowieku decyduje o tym, kiedy ono będzie gotowe do nakarmienia wielu. W głoszeniu Ewangelii jakże więc dużo zależy od naszej postawy, tej wewnętrznej i zewnętrznej. Okazuje się, że nasze dobre czyny dokonywane w imię Chrystusa są najpiękniejszymi argumentami w przekazie misyjnym. Czyli – te czyny w imię Chrystusa, nie w moje imię są najpiękniejszymi argumentami w przekazie misyjnym, w przekazie słowa Bożego – stanowią najpiękniejsze kazanie, które może poruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serca. Aby głoszenie Ewangelii było skuteczne, potrzebne jest świadectwo miłości wobec ludzi. Świątobliwy kapłan Jan Zieja, związany w czasach komunizmu z „Solidarnością”, wyraził to w mocnych słowach. Powiedział czy napisał nawet: „Panie, daj, abym czynił miłość, albo zamknij mi usta”. Natomiast Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice „Redemptoris missio”, napisał: „Człowiek współczesny bardziej wierzy świadkom, aniżeli nauczycielom, bardziej doświadczeniu, aniżeli doktrynie, bardziej życiu i faktom, aniżeli teoriom”. Świadectwo życia chrześcijańskiego jest pierwszą i nie zastąpioną formą misji. Chrystus, którego misję przedłużamy w czasie, jest świadkiem w pełnym tego słowa znaczeniu, wzorem chrześcijańskiego świadectwa. Bezinteresowność tej postawy, stanowiąca kontrast z egoizmem obecnym w każdym człowieku rodzi konkretne pytania, które otwierają na Boga i na Ewangelię. Dlatego Kościół wezwany jest by dawać świadectwo Chrystusowi zajmując odważne stanowisko wobec korupcji świata politycznego czy ekonomicznego. Nie szukając dla siebie chwały i dóbr materialnych, lecz używając własnych dóbr na służbę najuboższym. W ten sposób naśladując prostotę życia Chrystusa.
Moi drodzy, w związku z tym nic dziwnego, że wspomniany na początku redaktor jednego z katolickich tygodników, odpowiadając na pytanie, jak my współcześni chrześcijanie mamy się zachowywać wobec panującej obecnie sytuacji politycznej, religijnej w Polsce, w Europie, a nawet w świecie, pisze, że nie stać nas wierzących na bierność, na nic nie robienie, na apatię wobec prowokacji. Wiara wymaga działania, a więc z niesłabnącą cierpliwością musimy przebijać się z przesłaniem Ewangelii do świata. Przecież siła katolika wynika z wiary w zwycięstwo Chrystusa. A wiara, to bardzo realna, konkretna moc. Tylko odwagą płynącą z wiary można zneutralizować zło, które panicznie boi się ludzi autentycznie wierzących. „Bądźcie odważni, ufający Panu” – to słowa refrenu z dzisiejszego psalmu responsoryjnego.
Moi drodzy, sprawując tę najświętszą Eucharystię módlmy się o naszą wierność Chrystusowi i odwagę w głoszeniu Ewangelii słowem i czynem. Amen.