List siostry Marty, pallotynki z Masaka w Rwandzie
Moi Drodzy,
Zwracam się do was z ogromną prośbą o pomoc w wyposażeniu szkoły podstawowej w Masaka w ławki, krzesła i inne meble. Szkoły, do których uczęszczają dzieci w Afryce są zupełnie inne niż w Polsce. Dzieci przychodzą na zajęcia pieszo z odległych wiosek, bez zeszytów i książek. Często idą w deszczu i słońcu. Zupełnie bez niczego, półnagie, ale spragnione wiedzy, szczęśliwe, z uśmiechem na twarzy. Szczęśliwe – bo wielu ich rówieśników nie może iść do szkoły, gdyż są zbyt biedni.Dzięki waszej pomocy chcemy zamówić wyposażenie klas dla 850 dzieci. Wyposażenie jednej klasy to 40 ławek i krzeseł, biurko, szafa na pomoc szkolne oraz podstawowe rzeczy, takie jak długopisy, zeszyty dla dzieci, ołówki. Z tej pomocy będą korzystały dzieci nawet z odległych wiosek.
Tutaj, raz z problemami, które przeżywamy doświadczamy tego, co znaczy bezradność. Widzimy, jak dzieci w wieku szkolnym zajmują się pasieniem kóz, są wykorzystywane do różnych prac w polu, przy uprawie ziemi. Pracują motyką. Przenoszą nieraz ciężary na wiejski rynek. Często głodują. Widzimy ich choroby i brak lekarstw, brak odzieży, koców do przykrycia się czy jakiegokolwiek okrycia, gdyż noce są chłodne.
Tutaj ludzie spożywają posiłek jeden raz dziennie. Często siadają na ziemi i jedzą. Na posiłek składa się regularnie maniok ugotowany na wodzie z dodatkiem fasoli. By ugotować ten posiłek dzieci po szkole muszą szukać gałęzi na opał i przynieść w pojemniku wodę, często z potoku lub studni oddalonej od domu. Muszą pokonywać duże odległości górskimi ścieżkami.
Pragnę podziękować za każdy dar i życzliwość, a także zapewnić o modlitwie za was.
List ojca Jerzego, werbisty pracującego w Papui Nowej Gwinei
Szczęść Boże,
Na ogół ludzie są zaskoczeni, kiedy przyjeżdżają do Nowej Gwinei. Ponieważ mamy dobry klimat, są tereny górskie i wybrzeża, żyzna ziemia, ludziom, jeśli pracują, nie brakuje jedzenia. Ziemia urodzi wszystko. W górach można sadzić takie warzywa, jak w Europie. Na wybrzeżu jest inaczej, ale nie możemy powiedzieć, że jesteśmy głodni. Jeśli możemy mówić o głodzie, to w zasadzie głodzie ewangelicznym, duchowym. Nowa Gwinea jest młodym krajem chrześcijańskim. Chrześcijaństwo istnieje tu ponad 100 lat w niektórych częściach kraju. Na niektórych trwa Kościół jakieś 30-50 lat. Jest tu praca typowo misyjna, jak mówią misjonarze „oranie ziemi”, zanim ktoś będzie mógł tu coś „zasadzić”. Kościół jako taki jest młody, dorasta dopiero. Duch Święty pracuje w Kościele przygotowując drogę misjonarzom. Potrzeba pogłębiania wiary, uczenia prawdy religijnej. W główniejszych miastach, a nawet małych są kliniki, małe szpitale, gdzie ludzie mogą otrzymać pomoc. W wioskach, na parafiach w buszu, gdzie najczęściej pracujemy, misja to jest najczęściej jeden ośrodek, gdzie ludzie przychodzą, aby otrzymać pomoc medyczną. Ksiądz lub siostry są taką pomocą, zwłaszcza w malarii, oparzeń. Jak jest problem poważniejszy – trzeba wieść do szpitala.
Dziękuję naszym dobrodziejom, którzy nam pomagają finansowo, a także za pomoc medyczną. Mamy dwóch lekarzy, którzy pracują w szpitalu. Ludzie mają duże zaufanie do misjonarzy. W zasadzie, co misjonarz powie, to robią. Czasem mają takie myślenie, że będąc z Europy więcej wiemy, lepiej się znamy… Bardzo często przychodzą nie tylko by otrzymać pomoc medyczną, ale po poradę. Przychodzą ze swoimi problemami osobistymi, rodzinnymi. Zwierzają się, szukają pomocy.